Spojrzenia

Był czas, że z okna miałam widok na 3/4 miasta. Każdy zachód słońca, a nawet wschód (jeśli udało się wstać ;P) miał swój charakter, barwy, światło, zachwyt. Dzień, noc, wieczór, ranek, słońce, chmury, burza, deszcz - różnorodność spojrzeń z jednego miejsca. Aparat stracił wówczas mnóstwo migawek ;)
Przeprowadziłam się i moje okna wychodzą na małą uliczkę, bliski sąsiedni blok, wiosną i latem stare bujne drzewa, zimą ogołocone z liści. Prawe żadnej perspektywy. Może nie miało to nic wspólnego z tym, ze aparat ostatnio więcej leżał niż pracował, ale...
Ostatnio jednak jakieś kolory i kształty wpadły mi w oko i okno. Kilka spojrzeń na jedno i to samo miejsce. Ot, taki podgląd.






Komentarze